Ktoś to nazwał tupotem białych mew. Ów ktoś był kompletnie wypruty, wyprany ( i to w Cloroxie) z wyobraźni. Albo mało pił;)
Jeśli mamy pozostać przy ptakach - mnie tupią w czaszce strusie. O ich kolorze się nie wypowiadam, bo nieistotny. Strusie i to otyłe. W szpilach od Louboutina. Co najmniej dziesięciocentymetrowych. Kankana tańczą mi. Z przytupem. A dla urozmaicenia repertuaru zakładają podbite metalem ciężkie robotnicze buciory i odstawiają (wielokrotnie) sceny z "Facetów w butach". I coś mi mówi, że sprawia im to dziką przyjemność.
Idę sobie stąd. Stukot klawiszy brzmi dziś w moich uszach jak wybuchy petard:/
Mewy, dobre sobie;)