Nie, nie klozetową, tego Wam oszczędzę;)
Największe męczarnie przeżywam nad deską do prasowania. I to nawet nie dlatego, że prasować to ja nie lubię. Także (a może głównie) dlatego, że prasować nie umiem. I ta ułomność jest źródłem mojej frustracji i desperacji. Nie dlatego, żebym miała jakieś wybujałe ambicje, by zostać SuperPrasowaczką, Miss Deski czy tam inszą Najwspanialszą Boginią Żelazka Domowego. Raczej dlatego, że chcę w swoich ciuchach dobrze wyglądać. Chcę, by moje ubrania dobrze wyglądały - skoro już nie są markowe (a jeśli nawet niektóre są - to z drugiej ręki) to niech choć będą niewygniecione. A tymczasem, choć nad deską, z żelazkiem w omdlałej z wysiłku dłoni spędzam dłuuugie minuty, efekt jest mizerniutki (żeby nie powiedzieć, że w ogóle go nie ma). Kręgosłup mi wysiada, plecy bolą jakby dokonał na nich masażu stopami zapaśnik sumo w podkutych butach - bo zapominam wypróbować trick, polegający na tym, żeby podczas długotrwałego prasowania postawić jedną nogę na niskim stołeczku lub opasłej księdze, co podobno ma takim bólom zapobiegać.
Moje poświęcenie na niewiele się zdaje, prasowane ubrania co najwyżej ze stanu pod nazwą "wyciągnięte krowie z zadka" przechodzą w stan "wyrwane z pyska psu cierpiącemu na szczękościsk".
W moich najkoszmarniejszych wizjach piekło wcale nie jest wybrukowane dobrymi chęciami lecz setkami, tysiącami, milionami desek do prasowania, diabły znęcają się nad biednymi duszami, każąc im prasować 24h/dobę, smagając je przy tym sznurem od żelazka po nogach, a za kontrolera jakości robi moja szwagierka, która zazwyczaj prasuje ze śpiewem religijnym na ustach, nawet ręczniki i majtki.
Przed całkowitym popadnięciem w czarną dziurę żelazkowej rozpaczy powstrzymuje mnie tylko świadomość, że na szczęście małż mój służbowo nie musi, a prywatnie nie lubi nosić eleganckich garniturowych koszul i robi to niezwykle rzadko. Dzięki Ci, żelazkowe bóstwo, za twe drobne łaski:) Bo porządne wyprasowanie takich koszul już kompletnie przekracza moje prasowalnicze możliwości. Dla mnie to mission naprawdę impossible i nawet gdybym była Tomem Cruisem ( a na szczęście nie jestem) nie dałabym rady.
Jeśli dobrnęliście do końca tego tekstu, zapewne domyślacie się, jakież to upojne zajęcie czeka na mnie dzisiaj. I rozumiecie, dlaczego to odwlekam w nieskończoność, siedząc przed kompem;)
Miłego weekendu:*
rozmowy z wnuczką
7 godzin temu
Eeeee tam :) ja zawsze prasuję oglądając jakiś film więc sama sobie dopisz jak ubrania muszą być cudnie wyprasowane gdy się wgapiam w TV :D
OdpowiedzUsuńJa tam w ogóle prasować nie umiem :P i nie próbuję, bo pewnie bym coś spaliła... wstyd, wstyd... :P do prasowania mam dwie lewe ręce, przyznam się bez bicia :P
OdpowiedzUsuńRozumiem Cie doskonale bo nie lubie prasowac...a ostatnie lata pracy moj malz chodzil w koszulach wiec wez sobie wyobraz jakie meki przezywalam,najgorsze byly spodnie od garnituru,na szczescie za czesto nie musialam ich prasowac bo oddawalismy do pralni..
OdpowiedzUsuńA ja mam w nosie prasowanie ;p
OdpowiedzUsuńa ja tam lubię prasować,byle nie w upał;) ale majtek nie prasuje....
OdpowiedzUsuńw takim razie wychodzi na to, że nie jesteś az tak stara, bo ja też bardzo dobrze pamiętam czasy przed Ikeowskie. No chyba, że ja też już się zaliczam do wieku średniego ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie zobaczyłabym choc kilka stron z tego niemieckiego katalogu, pokażesz?;>
I dlatego ja nie pracuję. Nie lubię, nie potrafię i nie widzę sensu. Wszystko się jakoś układa na ciele i pracuje samo, lnu nie noszę bo nie znoszę i po kłopocie:)
OdpowiedzUsuńGdyby tylko to mieszkanko poczekało na mnie rok... Ech... Bo tutaj jest coraz ciężej, nie wiem, ile jeszcze to wytrzymam :/
OdpowiedzUsuńJak ja go rozumiem :DDD
OdpowiedzUsuńa ja jestem taki len,ze ani gotowac ani prasować ani sprzatac nie umiem, nie lubie , nie chce ;P
OdpowiedzUsuńEch ... jak szybko się już ciemno robi ;/
OdpowiedzUsuńbiszkop,masa krówkowa,biszkopt,ale makowo-kokosowy,bita śmietana z truskawkami,biszkopt,bita śmietana i spróbuję pociąg narysować pisakami na wierzchu;)
OdpowiedzUsuńteż nie potrafię prasować:] jak coś się da normalnie wyprasować to włączam parę i jakoś idzie;]
OdpowiedzUsuńtypuje do zabawy "Wymień 10 rzeczy, które lubisz" ;P
OdpowiedzUsuńHehe, mam podobne - mogę prasować całą noc jedną bluzkę a i tak będzie wyglądać jak wyciągnięta z "krowiego zadka" ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje posty (powtarzam się, wiem). :)
hehe,nie wiem,czy będzie dobre,improwizowałam;)
OdpowiedzUsuńza to na kolację mam wiaderko świeżych malin z cukrem,zapraszam;)
oj to możemy sobie podać ręce, bo ja też nie tylko nie lubię prasowania, ale i nie wychodzi mi to nigdy tak dobrze jak bym chciała, antytalent ze mnie do kwadratu :D
OdpowiedzUsuńZnów bezczelnie zaprosiłam Cię do zabawy. ;p
OdpowiedzUsuńPodrzucę Ci też trochę swojego prania. ;))))
Dobrnęłam do końca tekstu z przyjemnością;)
OdpowiedzUsuńMi też prasowanie kiepsko idzie:/
oooo matko odpisałam Ci pod poprzednim wpisem,tym o dupach;))
OdpowiedzUsuńJa też nienawidzę prasowania:// Okropność ,to już wolę obierać ziemnioki;pp
Ja prasować umiem, ale nie lubię, a muszę, bo mój J. żelazka nie dotyka:P
OdpowiedzUsuńGabi - to tak, jak u mnie - M. żelazka nie dotknie, twierdząc, że on sobie może łazić niewyprasowany i wymięty;)
OdpowiedzUsuńno właśnei i tym bardziej żal wydać dużo kasy na buty które zakłada się raz od wielkiego dzwonu.U mnie jedyny sklep gdzie można kupić taniej to ccc,ale rozmiaru na mnie nie było,Trochę mi żal że jadę do Cie w weekend bo bym ten targ zaliczyła;ppp
OdpowiedzUsuńu mnie też:/ kurde trza było o portkach myśleć o nie kombinować ze sukienką;/ bedę wyglądac jak podskubek;D
OdpowiedzUsuńno na letniaczka to raczej nie bo zimno na dokładkę;/ Ubierz się ciepło ,zebyś przeziębienia nie złapała
OdpowiedzUsuńz wielkim uśmiechem Cię czytam ((:
OdpowiedzUsuńteż uciekam przed prasowaniem, ale moje nielubienie go nie jest chyba aż tak wielkie.
rzeczywiście, Twoja 10-tka już się ukazała. Akurat ten jedyny post musiałam przeoczyć i musiało być to wtedy kiedy tutaj nie miałam czasu zaglądnąć ;)
OdpowiedzUsuńTa moja kawa to pretekst żeby zeżreć bitą śmietanę:))))))
OdpowiedzUsuńKoniecznie - komplementy trzeba lubić ;) ja dopiero się tego uczę, szczególnie lubienia tych od mężczyzn ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda bo stosik rośnie ale szwagierce chętnie oddałabym tą przyjemność. Może wyśpiewałaby moją pokutną litanię. ;)))
OdpowiedzUsuńJa jestem dziwna i lubię prasować xD Chociaż przez ciągłe krytykanctwo z JEJ strony, że tam źle, tam krzywo, tam pogniecione, zaprzestałam tych praktyk i wszystko staram się suszyć na wieszakach i nie prasuję :)
OdpowiedzUsuńU Emilki nie byłam, organizacja nam nie wyszła. Jestem trochę zła ale mam nadzieję, że w tym tygodniu nam się uda :)
A wykładzina przyjechała :D I nawet panowie mi ją wznieśli na 3cie piętro z uśmiechem na ustach :D Opłata wyniosła mnie, wg ich słów: tyle, co na piwo" :D
:**
Dziękuję Kochana !!! Nawet nie wiesz, jak bardzo nie mogę doczekać się śląskiego weekendu !!! :)))
OdpowiedzUsuńHehe ;p co nie ? net to jednak fajna sprawa :DDD mnie cieszy jeszcze to,że mimo likwidacji KG i tak przetrwałyśmy ! bo dla chcącego nic trudnego, prawda ? :>
OdpowiedzUsuńBo na nas nie ma mocnych !!! :*
OdpowiedzUsuńNoooo ...mówiłam mamuśce,że ma tyle żarcia na dziś nie przygotowywać bo i tak nikt nie przyjedzie (w zamyśle mój brat). Przed chwilą dzwonił z życzeniami i jadą gdzieś tam, do siostrzenicy mojej bratowej ;p hehe ... i dobrze ! cała szarlotka dla mnie ;p
OdpowiedzUsuńja miałam tak ostatnio, że z okna samochodu widziałam słoneczniki piękne. Mąłż sam zaproponował, że może się zatrzyma? Ale wyczułam nutkę ironii i zrezygnowałam :P oj, głupia ja, głupia ;)
OdpowiedzUsuńale sa te, wczorajsze, też fajne :)
hej:****
OdpowiedzUsuńbyło całkiem fajnie,wróciliśmy o 2.30 ale na poprawiny nie chciało nam się już dziś jechać;))
:***
oj, rozumiem rozumiem :) ja ostatnio żeby nie jechać na zakupy skłamałam, że muszę prasować :P a później, żeby to kłamstwem nie było, to faktycznie prasowałam. eh katusze :/ nie lubię tego robić...
OdpowiedzUsuńa nad morze jedziemy do Niechorza.
eh, no nie jest za ciekawie... ale, nie wiem, może to ta pogoda tak mnie dobija... ale jeśli tak na mnie działa już, to co będzie w październiku/ listopadzie? aż się boję myśleć...
OdpowiedzUsuńMoje prasowanie znów rośnie a szwagierki jak nima tak nima. ;)))
OdpowiedzUsuńNo i przez pomyłkę podpisałam w poście o dupach. ;)
OdpowiedzUsuńdobraa przyznam się Tobie: miałam na sobie tzw "gacie bridżet dżons" albo jak mówi Kamila "gacie Goka Wana" :D:D J się śmiał bo cały czas kazałam mu sprawdzać czy nic mi nie odstaje;D
OdpowiedzUsuńBuuuuuzi :******
OdpowiedzUsuńW brzuszku mi burczy xD Bo dzisiaj postanowiłam mniej zjeść ^^ Nie lubię chodzić spać z pustym brzuszkiem Ciociu Betiiiiiiiiii :D
:**
A widzisz ^^ W moim przypadku, z powodu remontu, lodówka jest teraz w sypialni matki ^^ Z szafek u siebie wyniosłam wszystkie słodycze :D Został mi tylko pies i butelka wody xD
OdpowiedzUsuńtoteż miałam gacie i wysokie buty i się nogasy wyciągły;) a ile Ty masz wzrostu Beti??
OdpowiedzUsuńSzkoda, że dopiero teraz na to wpadłam xD Ale teraz mam motywację, żeby się doprowadzić do porządku w te niespełna 3 tygodnie dzielące nas od spotkania :D
OdpowiedzUsuńno to nie jesteś niska,ja mam całe 5 cm więcej;D
OdpowiedzUsuńChyba sobie kpisz ze mnie :p Ty taka drobniutka jesteś, te silne wiatry Cię za niedługo zdmuchną :] A, jak na moje ciasteczko przystało, musisz nabrać troszkę ciałka, żebym miała co miziać 8)
OdpowiedzUsuńczemuś CI nie wierzę;pppp
OdpowiedzUsuńto ja już dziś uroczyście obiecuję;));**
OdpowiedzUsuńdobra,obiecuję,że płakać też nie bede;) aaaa jeszcze na wszelki wypadek obiecam,że nie popadnę w zadumę,melancholię ani nic takiego;PP
OdpowiedzUsuńzapomniałaś że ja do Ciebie żywię uczucie szczególne więc o wymienionych paskudnych uczuciach mowy być nie moze:**** Uwielbiam Cię bez względu na to co chowiesz pod kiecą;))))
OdpowiedzUsuńowłosione golonko to genialny pomysł na zimne zimno;)))) ja se zapuszczę na zimę:D
OdpowiedzUsuńwłaśnie,właśnie,to bardzo praktyczne i ekonomiczne rozwiązanie;)))))
OdpowiedzUsuńIdem spać,chyba jeszcze nie odespałam ;)
Dobrej nocy Kochana,do jutra:******
a ja o dziwo prasować lubię. Jest to czynność z domowych obowiązków, którą najbardziej lubię - dziwna jestem, nie? :) ale każdy ma swoje zboczenia. Ja natomiast z odkurzacz nigdy się nie złapię!
OdpowiedzUsuńKochana dziękujemy za kartke i pamieć :***************************** p.s. ja nienawidze prasować!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńon generalnie chichotek jests straszny :) tylko w czawrtek ubiegly to po raz pierwszy tak mi dał popalić jak jeszcze nigdy.... jeszcze Ł. wrocil bardzo pozno...myslalam w czwratek ze juz na bank bedzie jedynakiem :).... przeszło mi bo wpiatek dal mi popalic moj Ł.... dobrze ze Monia przyjechalawieczorem i jakos jak zwykle on to chyba jakis moj aniol stroz normalnie i wyciagnela mnie z opresji..... ze juz koło polnocy znowu zaczelam kochac swojego męża :D
OdpowiedzUsuńtak, tak ,tak caly czas tłumaczenie, aaaaaaaaa! mam juz dosc, ale w tym tygodniu oddaje, wieć mam zamiar w srode post nowy wrzucic i foty Zosi:)
OdpowiedzUsuńfaktycznie, nie pomyślałabym o rurze przy odkurzaczu ;) może się przekonam do tej czynności;)
OdpowiedzUsuńDonoszę, że knedliczki wyszły całkiem, całkiem, ale nie aż tak dobre, jak te czeskie. Najlepsze jadłam na wyjeździe z pracy małżona. A żeby było śmieszniej dopiero w trakcie obiadu zostałam uświadomiona przez ślubnego, że to co jem, to właśnie jest knedel. Bo tak zawsze jak byłam to się wzbraniałam przed knedliczkami, o ja głupia :D
OdpowiedzUsuńDzisiaj powinnam sobie dać taki tytuł posta jak Ty, bo mam męczarnie nad deską ale klozetową, bo się suszonych śliwek najadłam xD
OdpowiedzUsuńTaka pogoda deszczowa to się pewnie z małżem pod kołdrą grzejecie teraz, co? ;)
:**
ja na prasowanie muszę mieć nastrój a,że rzadko go mam to najczęściej mąż się tym zajmuje..
OdpowiedzUsuń