czwartek, 16 grudnia 2010

Tunelowo-kominowa ja;)

Gdy rano wychodziłam z domu, zaokienny termometr pokazywał  -15 stopni. Byłam przekonana, że coś mu się poprzestawiało w tym durnym, rtęciowym móżdżku, że to jakiś głupi dowcip, zrozumiały jedynie dla innych termometrów czy różnych tam przyrządów pomiarowych. Ale nie...ale nie...
Już dwie sekundy po wyjściu z klatki schodowej zrozumiałam naocznie, a raczej naskórnie, że skubaniec nie oszukiwał:/
Po chwili odniosłam wielce niepokojące wrażenie, że z każdym krokiem słyszę podejrzany chrzęst. I nie był to śnieg czy lód pod stopami - to z trzaskiem pękały kolejne naczynka na moim wydatnym organie powonienia. Jeszcze kilka tak mroźnych dni i wiosnę przywitam z nosem jak jakiś opój z karykaturalnych rysunkowych dowcipów, które jakoś mnie nie śmieszą. Będę mogła za klauna robić bez charakteryzacji;)
Na fotce nabyty dziś komin (zwany też tunelem), który na żywo jest fioletowy:)

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Renifery utknęły w zaspach;)

W klubowych mikołajkach nie brałam udziału, jakoś tak wyszło i się złożyło czy nie złożyło raczej.
Moje prywatne prezenty mikołajkowe dotrą w późniejszym terminie, bo dość późno złożyłam zamówienie, znaczy napisałam list;) i pewnie allegrowo-pocztowe renifery nie założyły kopyt zimowych i zakopały się w zaspach;)
Zamiast fotki prezentów pokazuję ponownie (kiedyś w kg wstawiałam) fotkę pani Mikołaj we własnej osobie. Fotka stara - nie ma już tej kuchni, mebli, kwiatów (tylko stara pralka jeszcze rzęzi), a pani Mikołaj przybyło lat, zmarszczek i kilogramów (tylko rozumu i pieniędzy jakoś nie przybyło) ;)