piątek, 17 września 2010

Przed spotkaniem...

Przed śląskim spotkaniem klubowym pewna stara pudernica usiłuje za pomocą wszelkich dostępnych środków odmłodzić się nieco, coby bardziej pasować do reszty;)
Ubrana li i jedynie w maskę kolagenową zerka na Shreka i łudzi się, że wstanie jutro podobna do księżniczki Fiony w jej ludzkim wcieleniu, bo na razie raczej przypomina ogra;)
Mam nadzieję, że uda mi się zdjąć toto z twarzy bez problemu i uszczerbku;)
Dziewczyny, do zobaczenia jutro:) Obiecuję - nie będę straszyć takim obliczem;)

środa, 15 września 2010

Śpiąco i ciuchowo:)

Ależ mi się nie chce:/ Od dni kilku. Nic. Kompletnie. I kompleksowo. Ale najgorsze jest to, że wciąż chce mi się spać. Oczy mi się zamykają nieustannie niemal, nad książką, przy kompie, przed telewizorem. Chyba jakiś przesyt informacji albo insze zmęczenie materiału (jakby tam nie patrzeć, materiał ów, czyli w tym przypadku ja, dość już starawy i zużyty, ma prawo się zmęczyć). Nie mogę nawet zwalić na pogodę, bo u nas od dni kilku całkiem fajnie jest, cieplutko i milutko, a jeśli pada, to tylko w nocy albo wcześnie rano. Może zwalę na siostrę Basen? Pewnie mnie dorwała razem z Kidlerem i zaaplikowali mi końską dawkę "śpiączkaminy", w ilościach ponadnormatywnych;)
Niechciejstwo me i rozlazłość ogólnoustrojowa jest dość wybiórcza i nie obejmuje zakupów ciuchowych:)
W sh nie zasypiam, czego efekty na poniższych fotkach:

Sweterki Atmosphere
Sweterek Zara
Grube swetrzysko H&M
Cienki sweterek wiązany, z kapturem
Torebka Atmosphere
Część z tych rzeczy dosłownie za zeta, więc ogólnie zakupy się opłaciły:)

Spadam nasączyć organizm kofeiną, bo znów mi się oczy zamykają;)

niedziela, 12 września 2010

Kolejny atak;) / Kolejne puszki:)

Pamiętacie, jak całkiem niedawno podejrzewałam chłopa swego, że chce mi kark skręcić skrycie i tajemnie?
Otóż szał zbrodniczy mojego M. trwa, a nawet się nasila;)
Wczoraj zainkasowałam dwa ciosy słoikiem korniszonów kupnych, niby to niechcący;)
Jestem potłuczona kompleksowo, w zasadzie od stóp do głów.
Rzecz cała (w przeciwieństwie do poprzedniej nocnej próby skrytobójczej) działa się niemal w samo południe. Miejsce akcji - nasza kuchnia. Czynności towarzyszące - rozpakowywanie zakupów. Cios pierwszy - M. wyciągał rzeczy z trzymanej w ręce torby, ja akurat przykucnęłam, żeby schować część zakupów do dolnej szuflady, M. zakołysał torbą, której zawartość (czytaj: narzędzie zbrodni) czyli słoik ogórków walnął mnie w łeb. Jęknęłam rozdzierająco, chłop się tego dźwięku wystraszył ( w każdym razie tak zeznał nieporadnie), torba mu się wymknęła z ręki i słoik spadając walnął mnie w stopę (cios drugi).
Sprawca, narzędzie zbrodni oraz kafelki podłogowe nie ucierpiały w tym incydencie. Ofiara ma niedużą śliwę na czole i obolały paluszek.
Podobno do trzech razy sztuka - ciekawe, co będzie dalej?
Dwie zdobyczne puszki dziś dołączyły na kuchennej ścianie do swych licznych starszych braci i sióstr:)
Koleżanka była na weselu kuzyna, goście weselni dostali na pamiątkę cukierki w takich puszeczkach, mających symbolizować panią i pana młodego. Ponieważ mój bzik puszkowo-sercowy jest koleżance znany, zapytała, czy nie mają takich puszek więcej. Okazało się, że tak, bo zamówili na wyrost i chętnie odstąpią:)
Tym sposobem moja kolekcja liczy już sobie 66 sztuk:)

wtorek, 7 września 2010

Wczoraj...

Planowałam wczoraj coś tu naskrobać, ale niespodziewanie naszło mnie na porządki. A ponieważ takie "naszłości" to u mnie rzadkość, coś jak włos na głowie łysielca nieomal, postanowiłam wykorzystać ten unikatowy i unikalny u mnie zapał (kto wie, kiedy znów się trafi) i przetrzebić nieco swój stan posiadania. A przy okazji prac owych rozgrzać się nieco, bo zimno w mieszkaniu masakrycznie. Co prawda znam przyjemniejsze sposoby rozgrzania się, ale do większości z nich potrzebny jest drugi osobnik, najlepiej rodzaju ludzkiego i płci przeciwnej, a że takiego nie było pod ręką, wybrałam alternatywny sposób rozgrzewki.
Bilans porządków nie jest, niestety, zbyt imponujący - pozbyłam się kilku ciuchów, jednej pary butów, na widok której nawet szewc-cudotwórca zszedłby na zawał z niesmaku i stosu gazet, dawno przeczytanych.
Ciuchy i gazety poszły na wymianę sąsiedzką, buty zamieszkały na śmietniku.
Posprzątałam też biurko, a właściwie po prostu w sposób bardziej malowniczy poustawiałam na nim moje liczne pojemniki, pudełka i puszeczki z długopisami, piórami i innymi takimi tam.
I zrobiłam porządek (jako taki) w szufladach z bielizną, stwierdzając przy okazji, że muszę nabyć takie materiałowe organizery do szuflad, bowiem między poszczególnymi sztukami mojej bielizny, stłoczonymi razem, doszło do regularnej wojny - haczyki dwóch staników wżarły się w rajstopy. Używając całego swego sprytu i przy akompaniamencie rozlicznych "k...w" udało mi się oderwać haftki od rajstop, nie uszkadzając tych ostatnich. Miotane pod nosem (a czasem i na cały głos) przekleństwa rozgrzały mnie chyba bardziej, niż całe te porządki, choć na pewno nie aż tak, jak rozgrzałaby mnie (i nie tylko mnie) zdrowa dawka intensywnego seksu, ale - z braku laku...;)

Czytam i polecam:)

Zostałam zaproszona przez naszego skarbka do nowej, muzycznej zabawy:)
Dzięki:***
Sama jestem ciekawa, co o mnie mówi "moja" muzyka:) Ale tym tematem zajmę się w następnym wpisie:)