środa, 26 września 2012

Rdzawe i babie;)

Jakiś czas temu podłapałam drugą pracę. A ponieważ tak się jakoś ostatnio złożyło, że na bloga rzadko zaglądam, to niby mogłabym połączyć oba te fakty i powtórzyć za "klasykiem" - nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiona jestem;)
Ale "zarobiona" w tym przypadku to gigantyczna przesada, szyta nawet nie grubymi nićmi a wręcz rzemieniem (i to mega grubym).
A nazywanie tego, co robię, pracą to jak porównanie pojedynczego wystrzału z dziecięcego odpustowego pistoleciku na kapiszony do ostrzału artyleryjskiego, poprzedzonego nalotem dywanowym;)
Pieniądze z tego są niewielkie, ale zawsze coś, zajęcie lekkie, łatwe i przyjemne, dla mnie - niezła sprawa.

Na dworze babie lato, na paznokciach rdzawa jesień, a w sercu - ciągle maj;)


poniedziałek, 10 września 2012

Migawki z weekendu:)

Będzie sporo fotek, mało treści:)
Piątek
Targi Książki w katowickim Spodku.
Książki niedrogie, przypinki gratis:)

Sobota
Jarmark Staroci w Bytomiu
Kolejne przypinki, dosłownie za grosze.
Małż zakupił był coś, co dla mnie, na pierwszy, drugi a nawet trzeci rzut oka wyglądało jak kawał złomu, a jemu okazało się być rzeczą niezbędną do szczęścia;)

Niedziela
Spacer po Parku Śląskim, Rosarium i Świętomięs:)
Na to czczenie mięcha trafiliśmy przypadkiem, małżonek wziął czynny udział w biciu rekordu Guinnessa w kategorii flaczków wołowych (kazałam mu degustować, bo w tym wypadku marna ze mnie śląska żona i takiej potrawy - a M. bardzo lubi - się ode mnie nie doczeka, mowy nie ma).
Jak tu odmówić, gdy do degustacji zapraszają miłe białe damy z taaaakimi nogami;)
W morzu kiełbas i oceanie mięs wypatrzyłam też coś dla siebie - stoisko z oscypkami:)
Kiełbasce w cieście też nie odmówiłam:)
Potem trzeba się było trochę poruszać, żeby zgubić choć część wchłoniętych kalorii:)
Nie skorzystaliśmy z parkowego środka transportu,
wybraliśmy spacer szlakiem
by wśród kwiatów i ciszy
odpocząć chwilę na ławce w towarzystwie blaszanej zakochanej pary:)
Miłego tygodnia:)










czwartek, 6 września 2012

BB;)

Wbrew tytułowi nie będzie o kremie ani o Bardotce;)
Właściwie tytuł powinien brzmieć: BB, bułka i banan czyli prawie jak Małysz;)
Wiem, "prawie" robi dużą różnicę, no ale też ja nie mistrz Adam. Co prawda - wąs mi się sypie a i telemarka (oczywiście bez nart i nie na stoku) jakoś dałabym radę wykonać, ale jednak Małyszem nie jestem.
Dlatego i moja dieta nieco zmodyfikowana, nie jest to klasyczna bułka z bananem, lecz - też poniekąd BB, czyli: babeczka orkiszowa i bananowa kawa mrożona:) Żeby było po sprawiedliwości - babeczka kupna, kawa produkcji własnej:)
Na koniec apel:)
Jeśli żadne inne względy nie przemawiają do Was, by chronić środowisko naturalne i naszą planetę, może ten apel poskutkuje: