środa, 31 października 2012

Refleksyjnie nastrojona na jutrzejszy dzień...

"...Będę wszędzie, wszędzie będę,
nawet gdy mnie już nie będzie..."
" A jednak coś po nas zostanie,
czas zatrzyma się na chwilę,
twarz rozluźni zasłuchanie
i spokój da, gdy niepokoi tyle...
A jednak coś po nas zostanie,
co może jest dobre...
A jednak po nas coś zostanie,
choćby ta cisza, wyrzeźbiona słowem..."

poniedziałek, 22 października 2012

Jestem leniem i wyrodnym bykiem a mój blog jest włochaty;)

No i się wydało, leniwiec ze mnie wylazł w całej swej 60-cio kilogramowej okazałości;)
Leń straszny ze mnie jest, ostatnio zwłaszcza w temacie  blogowania. I zupełnie nie rozumiem, dlaczego niemal  każda horoskopowa charakterystyka ludzi spod znaku byka twierdzi, że to taaaakie pracowite istoty;)

Dawno, dawno temu nasza Anka Amolko poprosiła mnie o udział w pewnej zabawie - odpowiedzi na pytanie: gdyby Twój blog miał włosy, jakiego byłyby koloru?
Wiem, powinnam wstawić stosowny obrazek i zaprosić do zabawy innych, ale...patrz zdanie pierwsze;)

Chyba zacznę od tego, że ta 'zabawa' od razu skojarzyła mi się z "Monologami waginy" Eve Ensler. Tam pełno jest takich różnych, np. "Gdyby Twoja pochwa się ubierała, to co by nosiła?"
No i tak gładko i płynnie przechodzimy od waginy do włosów, zaznaczam - nie łonowych a blogowych;)
 Gdyby mój blog miał włosy, byłyby ogniście rude. Długie, nieujarzmione, dzikie, burza loków splątanych wiatrem i ręką mężczyzny, czasem nawet z zabłąkanym wśród kosmyków źdźbłem siana, loków  mieniących się w słońcu wszelkimi możliwymi odcieniami rudości.
A póki co - przegarniam własną dłonią trzy na krzyż kosmyczki długości trzech centymetrów:)
Miłego tygodnia:*


sobota, 13 października 2012

Ruda w budowie;)

Jakiś czas temu nadgorliwi propagatorzy hasła "Polska w budowie" doszli do jedynie słusznego wniosku, że Ruda  znacząco zaniża średnią krajową w tym temacie.
No i się zaczęło wielkie budowanie - drogi, dróżki, mosty, sklepy (jeden na drugim, trzecim popychany), aquapark ( ma być tak drogi, że sobie go będziemy z zewnątrz oglądać, albo można teraz, w trakcie budowy, umówić się na "wycieczkę po placu budowy" gratis), potwornie szpetny i niefunkcjonalny rynek ( zero drzew, zero kafejek, za to wielki plac z granitu.
"Moja" dzielnica oczywiście nie pozostała w tyle w tym wyścigu. Rok temu z hakiem zakończyła się budowa jakiegoś wielkopowierzchniowego sklepu. Podobno Inter Marche. Podobno, bo sklep, choć całkowicie ukończony, nie ma szyldu, baa, wciąż z niewiadomych powodów nie został otwarty. I tak sobie od roku stoi ta bryła na środku osiedla, mury pokrywają się brudem i kiepskim graffiti a na parkingu dzieci uczą się jeździć na rowerkach, zręcznie omijając wyrosłe tu i ówdzie chwasty.
Oczywiście zamiast ten pustostan jakoś wykorzystać, prościej było zbudować kolejny, prawie dokładnie naprzeciwko tamtego. Buduje się toto od lata, jakaś galeria ma to być, z megawypasioną dużą Biedrą i kilkunastoma innymi sklepami. Blisko mnie, bardzo blisko, niedługo będę w kapciach śmigała po tani alko i inne biedronkowe dobra. Właściwie sklep prawie już ukończony. No ale jak wiadomo "prawie" robi wielką różnicę. Na początku budowy z jakiegoś powodu totalnie rozkopano pobliskie skrzyżowanie, takie pomiędzy tym sklepem a moim blokiem. Postawiono tymczasową sygnalizację świetlną, bo ruch leci jedną nitką,  choć rozkop nie jest długi. Szybko okazało się, że coś z tymi światłami jest nie tak, na moje oka zbyt szybko się zmieniają. I od tego momentu się zaczęło - 24 na dobę słychać wściekłe klaksony, dzikie wrzaski, było już milionpięćset drobnych stłuczek oraz incydentów wszelakich, łącznie z wyciąganiem za fraki z samochodu jednego kierowcę przez drugiego, przy akompaniamencie ch**ów i k**ew oraz im podobnych. A wszystko to wiem, bo cały ten cyrk komentują na gorąco panowie dachowcy ( tak, tak, jeszcze nie skończyli, przerwę mieli), którzy z niezrozumiałego dla mnie powodu wybrali sobie mały daszek koło moich okien na ulubiony kącik śniadaniowy. Oraz obiadowy, kawowo-herbaciany i ogólnie socjalny. Panowie siedzą, piją, jedzą a w czasie przerw w konsumpcji rzucają potwarze i kalumnie na tego sk*****yna majstra i jego mać. Szczerze mówiąc mogliby już wymyślić coś oryginalniejszego, skoro już nie mam wyjścia i muszę tego słuchać,  to chciałabym przy okazji wzbogacić swój słownik łaciny popularnej;)

"Stare kobiety jesienią
próbują przekrzyczeć myśli
...
nocą modlą się o spokojny sen
i łagodną zimę..."   (fr. wiersza Rafała Czachorowskiego)

Cóż, jestem taką starą kobietą;)