Na pewno niejeden raz, przeżywszy coś ciekawego, przyjemnego i miłego, żałujecie, że to tak szybko się kończy. Takie uczucie niedosytu mam po każdym klubowym spotkaniu. Tak też było i teraz.
Dziewczyny są niesamowite, każda na swój niepowtarzalny, wyjątkowy sposób, ale to chyba już wiecie:)
Gabi zaproponowała na miejsce spotkania ciekawy lokal z nietypowym, rockowo-filmowo-motoryzacyjnym wystrojem, bardzo mi się spodobał
Zaintrygowało mnie bogate i urozmaicone menu, chyba nie tylko mnie, bo baaaardzo długo wybierałyśmy jedzenie i drinki (no, przecież nie napiszę całej prawdy - że wszystkie, oprócz naszej Marty, jesteśmy strasznie niezdecydowane). Ale naprawdę było w czym wybierać, np. mnie do obiadu (zamówiłam danie pod tytułem Alabama Kurczak, z sentymentu do piosenki Sweet Home Alabama) pani zaproponowała sos "do wyboru". Na pytanie, jaki jest wybór, kelnerka z prędkością karabinu maszynowego zaczęła wyliczać sosy, ja przy dziesiątym przestałam słuchać, wiedząc, że znów będzie dylemat w postaci...zbyt dużego wyboru:)
Że już o napitkach wszelakich nie wspomnę, wybór był ogromny - takie na ten przykład Bazooki, których koniecznie musimy skosztować następnym razem, były w 5 wersjach. No i jak tu wybrać? Niewtajemniczonym wyjaśniam, że Bazooka to 1,5 litrowy dzbanek z mieszaniną różnych alkoholi;)
W końcu i na drinki jakoś się zdecydowałyśmy, choć z początku próbowałyśmy w wyborze kierować się np. kolorem mieszanki lub kształtem kieliszka;) Przy okazji niezmiernie zdziwiłyśmy kelnerkę, że z pierwszym drinkiem nie czekamy na godz. 17, kiedy to zaczyna się serwowanie drugiego drinka gratis;) Ciekawe, czy wzięła nas za bogate paniusie czy raczej za stęsknione za klinem pijaczki;)
Czy to ważne? Jasne, że nie, ważne, że świetnie się bawiłyśmy:)
Jestem święcie przekonana, że żadna pozycja z menu tego i innych znanych mi lokali nie dorównuje smakiem domowym ciasteczkom, jakie własnoręcznie upiekła dla nas w prezencie Ania space_monkey:)) Cud, miód i czysta, kokosowo-niebiańska rozkosz:). Do teraz nie mogę przeboleć, że nie znając podstawowych faktów z życia Atosa (psa Ani), nie wygrałam konkursu, w którym nagrodą była dodatkowa paczka ciasteczek:) Ciastka wygrała nasza Amolko (ale podejrzewam, że to jakiś spisek psich wielbicielek;)
Aniu, dziękuję za te pyszności:*****
Nasza Marta sprawiła mi wielką niespodziankę, trafiając w sedno swoim prezentem - przecudnym notesem i lakierem do paznokci (a wiecie, jak uwielbiam te właśnie rzeczy). Za lakier dziękuję podwójnie, bo mimo ogromnej ich ilości nie posiadałam do tej pory tego właśnie odcienia (a jest to odcień, przypominający mi niebo w pogodne letnie przedpołudnie) a na dodatek jest to pierwszy, a więc niemal historyczny, lakier z h&m w mojej kolekcji:)
Martuś, dziękuję:*****
Kolejne spotkanie prawdopodobnie w maju:)
Może do tego czasu zdążę się zdecydować, którą Bazookę chcę wypróbować;) Dziewczyny, myślicie, że one też podpadają pod kategorię darmowych drinków? Bo to chyba musiałyby być darmowe dzbanki?:)))
A na koniec - moje trofea ze spotkania:) Wiem, nie powinnam, ale...mam pamiątkę;)
A fotki rozbawionych nas do zobaczenia na blogu naszej Gabi, która była jedynym, niepowtarzalnym i oficjalnym fotografem katowickiej wyprawy klubu:)