Jadąc dziś autobusem, podsłuchałam pewną rozmowę. W zasadzie to nie podsłuchiwałam, dwaj panowie tak głośno się darli, że musiałabym mieć w uszach kłęby waty wielkości piłek golfowych, żeby nie usłyszeć ich wymiany zdań, mimo, że siedziałam od nich bardzo daleko.
Dialog był dość monotonny i jednotematyczny, szedł mniej więcej tak:
- Zjadłeś 7 kotletów na raz? Pierdolisz!
- Nie pierdolę!
- Pierdolisz!
- Nie pierdolę!
- Ale 7? Pierdolisz!
- Nie pierdolę!
- 7 schabowych? Pierdolisz! Może mielonych, takich małych?
- Nie pierdolę, schabowych.
- Pierdolisz!
- Nie pierdolę!........
Itede, itepe, 20 minut takiej wymiany zdań, czy raczej wymiany "pierdolisz" i "nie pierdolę".
Panowie skutecznie skupili na sobie uwagę całego autobusu, zagłuszali bowiem wszystkie inne rozmowy, a także warkot silnika i radio kierowcy. Dosłownie nie dało się zebrać myśli, usiłowałam czytać, ale nic mi z tego nie wyszło, tylko mi się po umyśle plątały te "pierdolone schabowe".
W końcu kotletożerca i jego kolega-niedowiarek wysiedli ( na co cały autobus niemal słyszalnie odetchnął z ulgą ) a ja pomyślałam, że jeśli dziś mój M. zażyczy sobie schabowego na obiad, to chyba zapozna się bliżej i boleśnie z tłuczkiem do rozbijania tegoż schaba, bo ja jeszcze długo na dźwięk słowa "kotlet" będę dostawała szczękościsku.
Makaron na obiad będzie, tylko jeszcze nie wiem, z czym i w jakiej postaci:). Dziś kotletom ( schabowym i innym ) mówimy stanowcze: nie!
J 8, 1-11
1 godzinę temu