niedziela, 4 września 2011

Klubowo, kameralnie...

Słów kilka o wczorajszym śląskim, bardzo kameralnym spotkaniu klubowym:)
Wiadomo - było super, bo jakże by mogło być inaczej:) Kameralnie - amolko, marteniczka i ja. I wyjątkowo dłuuuugo, więc żałujcie, że Was tam nie było:)
Dziewczyny czekały już na mnie na bytomskim dworcu, dokąd się telepałam prawie godzinę autobusem, z babą o gabarytach szafy gdańskiej przyklejoną do prawego boku ( a upał był cholerny, więc możecie sobie resztę dośpiewać).
Najpierw poszłyśmy do Museum Music Republic, gdzie obżarłyśmy się aż po cebulki włosowe ( makaron, kanapki z grillowaną wołowiną, surówką i frytkami, nachosy). Do tego naprawdę dobre mojito i piwo ze spritem, które piłam pierwszy raz i wygląda na to, że to moja nowa piwna fascynacja (poza wszystkimi innymi zaletami świetnie gasi pragnienie). Przez zupełny przypadek miejsce to okazało się być godne swej nazwy - przez kilkanaście minut byłyśmy zmuszone wysłuchiwać baaardzo "muzealnej" muzyki - siedziałyśmy na dworze, podjechał starszy pan starym autem i 'zapodał' nam jeszcze starszą muzykę, taką z gatunku przyśpiewki ludowe itepe;)
Ania tajemniczo namawiała mnie do skorzystania z toalety, kryjącej podobno coś ciekawego i zaskakującego;) Zapomniałam, więc na pewno trzeba będzie znów odwiedzić to miejsce:) Mam cichą nadzieję, że tym zaskakującym czymś jest jakiś mega przystojny "dziadek klozetowy";)
Potem krótki spacer na bytomski rynek i kawa w Suplemencie. Zamówiłyśmy cappuccino, latte z advokatem i kawę łasucha...i nie, nie ja byłam tym łasuchem;) Fajnie się siedziało, wieczór, rynek pełen ludzi, ciekawych jako obiekty obserwacji czy podsłuchu:) Bo podsłuchiwałyśmy, a jakże - z nadzieją, że - jak panie ze stolika obok - za kilkanaście lat nie będziemy przy kawiarnianym stoliku na głos ekscytowały się widokiem męskich stringów;) Teksty szły ciekawe...i ten sznurek w dupie...i on tam sobie położył jej rękę, a ona nic tam nie poczuła;) Rzecz cała dotyczyła występu Chippendalsów:)
Pewnie posiedziałabym jeszcze, bo było super, ale zaniepokojony późną godziną małż brzęczał mi telefonem, a dziewczyny miały jeszcze przed sobą dłuuuugą noc, więc pożegnałam się, odprowadzona na przystanek tramwajowy i umówiona na ciąg dalszy, tym razem w Rudzie:)
Fotek nie mamy, bo żadna z nas nie pomyślała o aparacie.
Zamiast tego fotka zastępcza, w zasadzie zupełnie nie w temacie:)
Cudowna niespodzianka od naszej Aidy - dziękuję, kochana:****
W następnym wpisie relacja z moich ostatnich niedzielnych wypadów:)

Martuś, dziękuję za pierścień:*
Ps. dla "wtajemniczonych";) - przejeżdżałam wracając obok tego cholernego "mauzoleum" - "nasza" fontanna też świeci, na czerwono nanana;p

40 komentarzy:

  1. Śliczna niespodzianka. :) Że też to musi być tak daleko odemnie. :( Ciekawa jestem co kryła ta tajemnicza toaleta. ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj nie tylko, nie w rudzie, to dla mnie koniec świata i 2 h drogi:P Czas zrobić spotkanie w Dąbrowie Górniczej:P No tak nadwornego fotografa brakło to zdjęć nie ma;)) A co ze Space Monkey??

    OdpowiedzUsuń
  3. O, jak miło:) Mam nadzieję,że nie zapomniałyście wypić za mój powrót do formy. Marteniczka mi to obiecała! Buźka kochana.

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny prezencik dostalas :) spotkania zazdroszcze!

    OdpowiedzUsuń
  5. w sumie nie dziwie się że aparat wcale nie był wam potrzebny jak spotkanie było fajne:) ciesze się że podoba ci się karteczka

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha, Wasza fontanna świeci na czerwono?:))
    Heh, widzę, że Ania Cię na piwo+Sprite namówiła:))
    Nie zapomnijcie na spotkanie w Rudzie aparatu zabrać!
    A co z Anią? Wiecie coś może? Kurcze ... liczyłam, że się pojawi wczoraj na spotkaniu ...
    Buziaki od nas:**

    OdpowiedzUsuń
  7. no niestety nie ale chyba będę musiała się upomnieć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Beti chciałabym ale nie wiem czy moje oczy dadzą radę. Grozi im odwarstwienie siatkówki. To leczenie akurat wyniszcza wszystko dookoła czasami nawet potrafi doprowadzić do trwałego kalectwa. Nie mam wyboru za dużo bo marskość trzeba zahamować ale nie chcę kosztem ślepoty..

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie kameralne spotkania to coś co Zołzy lubią najbardziej:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Beti tak myślę że na długo:) dobrej nocy

    OdpowiedzUsuń
  11. Na czerwono??? No no, taki "burdelowy" kolorek:)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Serio pierwszy raz piłaś tak piwo?! U nas to trunek nr 1, na kaca :P Od dobrych kilku lat i nazywa się "alsterwase" (tak się wymawia-nie wiem jak pisze, bo to zasięgnięte z Niemiec). Jak ja Wam tych spotkań zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Piwo ze spritem...uwielbiam od wyjazdu firmowego ze ślubnym,tam mnie tak "nauczono" :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. faktycznie kameralnie tym razem, ale grunt, że było miło! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. haha i kolejne puszeczki w serduszka:D

    OdpowiedzUsuń
  16. Na takie spotkanko, to i ja bym chętnie wyskoczyła. Sympatycznie!

    OdpowiedzUsuń
  17. No dobrze było:) Pisałam u Ellemo trochę, a popołudniu zrobię wpis ze zdjęciami. Ale dziś rano już był mały płacz, ale poszła ...

    OdpowiedzUsuń
  18. Dokładnie jak napisałaś - moim zdaniem też wyszło super, ten pierwszy dzień. Pani w p-lu też powiedziała, że było bardzo dobrze.
    A co do rozmowy męża z rodzicami swoimi, to coś czuję, że ja to załatwię, bo on jakoś z nimi nie umie rozmawiać... wczoraj im przez skype powiedział, że to przez tę rozmowę Zosia nie chce teraz z nimi rozmawiać, ale już nie wspomniał, żeby tak więcej do niej nie mówili. Zatem - już ja im powiem.

    OdpowiedzUsuń
  19. eh, no właśnie, mnie też o to chodzi ... ale czasem jakoś mąż jednak nie podziela mojego zdania, albo w ogóle nic nie mówi jeśli sprawa tyczy się jego rodziców. dziwnie trochę, bo on to jakoś olewa, a wg mnie to bardzo ważne sprawy, żeby z nimi rozmawiać. a on stwierdza, że po fakcie (wiesz, jak już w końcu do nich pojedziemy, a często to nie jest w sumie) to już nie ma co wracać do sprawy i rozmawiać. Ale muszę mu do rozsądku przemówić. Jakoś go zmuszę, żeby z nimi pogadał, jak tam pojedziemy. Hmm, chyba dopiero za miesiąc, mam nadzieję, że nie wcześniej, bo szwagier z USA przylatuje i chrzciny robią 9 paźdz.

    OdpowiedzUsuń
  20. ...i znów świetnie się bawiłyście.....a co to kawa łasucha?...bo ja miłośniczka kawy ale takiej nie znam....a na takim występie byłam, wprawdzie już trochę lat minęło ale wspomnienia pozostały.....pozdrawiam....

    OdpowiedzUsuń
  21. spotkanie pierwsza klasa ;))
    a te panie ekscytujące się stringami to ile miały mniej więcej lat? ;>

    OdpowiedzUsuń
  22. Fajnie macie z tymi spotkaniami:))
    Ooo Nasze weselne puszki:D

    OdpowiedzUsuń
  23. Ale Wam dobrze z tymi spotkaniami :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Hehe, dziękuję :) ale na zdjęciu nie widać mojego tyłka ;P a tak serio, to właśnie kiedy przytyję, "idzie" mi w nogi i tyłek i czuję to. Nie chodzi o jakąś radykalną dietę, ale trochę ruchu i 2 - 3 kg mniej.

    OdpowiedzUsuń
  25. Przyznaje, że z rodzynkami nie robiłam ale z ogromną czapą bitej śmietany i z czekoladą to tak....pozdrawiam....

    OdpowiedzUsuń
  26. Choć trochę się pilnuje i nie łasuchuje ale....kto wie....trochę przyjemności...na weekend zrobie sobie trochę przyjemności ale masz racje , to musi być nie filiżanka ale coś większego....pozdrawiam i dzięki za przepis nowej kawki....

    OdpowiedzUsuń
  27. eh, mąż mnie jednak do końca nie rozumie, jeśli chodzi o jego rodziców ... trudno, trzeba z tym żyć, tylko dlaczego to tak wkurza:(

    OdpowiedzUsuń
  28. Jestem ze śląska i mając wrażenie, że już wszystko zwiedziłam=) zaskoczyłaś mnie. W najbliższy weekend zwiedzę Twoje miejsca z notki ;D Dziekuje;))))

    OdpowiedzUsuń
  29. No właśnie nie, ale i tak się dobrze bawiłyśmy. To co, sobota?

    OdpowiedzUsuń
  30. jeśli na moich paznokciach nie wygląda najgorzej, to na Twoich też nie będzie :))

    OdpowiedzUsuń
  31. a właśnie, że nie profesjonalistka. Ona po prostu w domu siedzi i wychowuje swoje dzieci, i od czasu do czasu na zamówienie kogoś, upiecze tort bądź inne ciasto. Nic nie wiem, żeby była specjalistką w tej dziedzinie :) po prostu to lubi.
    Fajne zakładki zawsze chętnie przygarnę :)

    OdpowiedzUsuń
  32. niestety nie :( Wyjeżdżam z Łodzi ok 7 rano, żeby być na miejscu ok 9 i o 10 rozpocząć pracę. Po targach wracam do Łodzi, a w niedzielę rano znowu muszę jechać do Gołuchowa. To trochę bez sensu, bo choć w pracy spędzę w sumię jakieś 10 godzin, to muszę poświęcić cały weekend :-/

    OdpowiedzUsuń
  33. M powiedzial; ze teraz jest taki bajzel ze szkoda gadac, jesli go nie awansuja do konca kontraktu to sie zwalnia, przynajmniej odprawe dostanie porzadna bo poki co to jezdza na nim jak na mlodej kobyle. W poniedzialej jak wrocil przedstwaili mu grafik na caly miesiac, M zadowolony bo sporo sluzb, sporo wolnego do odebrania a tu we wtorek nagle zmina planow wszytsko porzekladane pozmieniane, M sie wkurzyl mocno ale co ma robic.Stwierdzil ze armia zawodowa to jeden wielki burdel!! Kiedys bylo lepiej, wiekszy respekt.

    OdpowiedzUsuń
  34. wiadomość została wysłana :)

    OdpowiedzUsuń
  35. do zobaczenia w sobotę !!!
    Wczoraj i dziś urzędowałam po Chorzowie :d nawet w zoo byłam - znaczy byliśmy - z K. ;p
    :***

    OdpowiedzUsuń
  36. e tam czepiasz się, takie ładne kropeczki ;))) ale ok postaram się!

    poszłam, poszłam! stwierdziłam, że od czegoś się ma rodzinnego w końcu (a całe wieki już nie byłam) przedstawiłam sytuację, pomacała i stwierdziła, że to nie może czekać i dała mi skierowanie na cito do poradni no i mam termin na 20.09 ;) a w między czasie, żeby dopiero potem nie robić badań dała mi skierowanie na podstawowe hormony tarczycowe i usg wiec mam już z czym iść na pierwszą wizytę w dodatku ta babka do której idę to ta co robila mi usg bardzo fajna kobieta i obiecala że się mną dobrze zajmie i od razu za resztę też się weźmie ;) także jestem bardzo zadowolona :)

    musimy na gg kiedyś pogadac bo za dużo tego i nie o wszystkim tu chce ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  37. Kartka już doszła??To jednak nie jest tak źle z PP:)Nie ma sprawy:))

    A co do katalogu to bardzo chętnie przyjmę:)Dziękuję z góry:)

    Urlop fajnie,ale jutro już wracamy:(Czuję się dobrze,dziękuję:*

    A co u Ciebie nowego??

    OdpowiedzUsuń
  38. Dziękuję raz jeszcze za ten katalog:*

    A tych owocówek to wszędzie pełno:/Ja ostatnio nawet kupuję mniej owoców,bo jeden dzień poleżą i już wszędzie ich pełno:/
    A to będziesz miała jutro przyjemny dzień:)
    Co do mojego odpoczynku-to psychicznie na pewno odpoczęłam:)Ale fizycznie to jestem wymęczona,codziennie robiliśmy mnóstwo km,ale jestem zadowolona:)Trochę mnie martwi powrót do pracy,ale chyba jakoś dam radę:)

    OdpowiedzUsuń