Hmmm, właściwie niezupełnie jak w tytule...Zwrot "w szponach" sugeruje, że leń mnie dorwał wbrew mej woli, trzyma i nie puszcza, a ja się wyrywam, bo nie chcę:)
A tymczasem ja tam lubię ten stan. Prawdę mówiąc, czasem mam wrażenie, że urodziłam się li i jedynie po to, by leżeć i pachnieć. I już. I wsio. Ewentualnie leniwie sięgnąć od czasu do czasu (czytaj: całkiem często) do pudełka z czekoladkami/misy z chipsami (misy, bo miska wydaje mi się zbyt mała)/talerzyka z ciastem/wiadra cukierków. Przerzucić od niechcenia kartkę czytanej książki. Wcisnąć powolnym ruchem guzik przerzucania kanałów na pilocie (wcześniej zażądać, by dano mi ów pilot do ręki). Sięgnąć po telefon, by poplotkować z koleżanką/sprawdzić wiadomości( np. ile już w tym tygodniu wygrałam bmw/audi/innych pojazdów)/zamówić pizzę, w cieście banan i sajgonki.
Z takich oto intensywnie leniwych(to wcale nie jest paradoks ani insza sprzeczność) chwil/godzin/dni uczyniłam sobie sens życia czy tam inne życiowe motto. Pewnie mogłabym napisać o tym doktorat, habilitować się, a już na pewno obronić magistra. A gdyby (co mam nadzieję kiedyś nastąpi) lenistwo było dyscypliną olimpijską - mistrzostwo świata mam w kieszeni i to bez ruszania się z kanapy:)
Jestem leniwa i dobrze mi z tym:)
J 7, 40-53
3 godziny temu