piątek, 12 sierpnia 2011

Wk*rw poniekąd urzędowy;)

Królestwo i pół księżniczki (opcjonalnie dowolna połówka księcia) temu, kto mi racjonalnie wyjaśni, dlaczego, zamiast cieszyć się życiem i nielicznymi tego pseudolata chwilami ze słońcem, sterczę całymi dniami w różnych instytucjach użyteczności publicznej, załatwiając różne sprawy?
Podpowiem - bo muszę. Ale dlaczego załatwienie najprostszej sprawy trwa wieki całe, tego chyba już się tak prosto wytłumaczyć nie da.
Żeby nie wchodzić w zbędne i nudne szczegóły, w skrócie - od jakiegoś czasu załatwiam pewną sprawę w pewnym banku. Przy czym słowo "załatwiam" to eufemizm, mimo 9 wizyt, podczas których obsługiwało mnie 5 różnych osób, niczego nie załatwiłam. Każda z w/w osób udzielała mi innej informacji na temat tego, co i jak powinnam zrobić, by swoją sprawę w końcu pozytywnie załatwić; każda informacja była błędna lub niepełna, do teraz nic nie załatwiłam.
Wczoraj byłam w banku jubileuszowy, 10 raz (chyba powinni mnie już witać w progu chlebem i solą, oraz inszymi szykanami, w postaci czerwonego dywanu chociażby). I co załatwiłam? Ano - gucio:/
Wyszłam tak wściekła, tak nabuzowana, aż dziw, że nie zaczęłam świecić własnym światłem, emitować promieniowania radioaktywnego albo się zwyczajnie nie rozpękłam.
Mamrocząc ( nie pod nosem, a całkiem głośno) inwektywy najobrzydliwsze (gdybym w tym momencie natknęła się na Szymona Majewskiego, kopnęłabym go w goleń z dziką rozkoszą), powlokłam się do skarbówki.
Plan był taki - wejść, zabrać formularz SD-Z2 i wyjść. Proste jak konstrukcja cepa, prawda? Aleeee nieeee, aleeee nieeee, nic z tego, nie w naszym pięęęęknym kraju.
W US na wielkiej ladzie były wyłożone w wielkich stosach wszelkie możliwe druki, druczki, formularze i inszej maści pity. Wszystko, tylko nie pożądany przeze mnie SD-Z2. Pani w informacji kazała mi iść do pokoju 7.Gdybym przewidziała, co mnie czeka, uciekłabym z dzikim wrzaskiem, nie oglądając się za siebie.
Przed drzwiami kolejka. Na drzwiach napis informujący, że tu się załatwia milionpięćsetstodziewięćset różnorodnych podatkowych spraw. I jedno nazwisko urzędnika. Dla porównania pokój obok - wyjątkowo całkowicie przeszklony - 7 nazwisk 7 panów windykatorów skarbowych. 4 coś tam działało na kompach (głowę daję, że przynajmniej 2 z nich "siedziało" na fejsie lub układało pasjansa), piąty gapił się bezmyślnie w sufit, szósty czytał gazetę a siódmy przeprowadzał nader skomplikowaną i widowiskową operację wyciągania sobie mózgu palcem przez otwór nosowy.
Kolejka pod "moimi" drzwiami liczyła osób 8. Na pierwszy rzut oka (a nawet obu oczu) - stadko ludzi. Ale gdy tylko napomknęłam, że ja tylko po formularz, ludzkie stadko w tempie szybszym niż prędkość światła przemieniło się w kłębowisko żmij, syczących i jadem plujących w moim kierunku. Stanęłam więc karnie na końcu kolejki i JUŻ dwie godziny później wyszłam z US, "bogatsza" o stosowny formularz, skurcze łydek, maksymalnie podwyższone ciśnienie i mord w oczach.
A tym drobiażdżkiem nagrodziłam się za to, że nikogo nie zlinczowałam;)
Miłego weekendu:*


39 komentarzy:

  1. Piękna nagroda, za to że nie ubiłaś nikogo należy Ci się brylant. :) Piękne paznokcie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. szacunek za cierpliwość :) dla mnie szczytem wizyt urzędowych było odwiedzenie US i UM w celu przerejestrowania samochodu , oraz przepisanie ubezpieczenia. zmarnowałam na to pół dnia .
    powodzenia i trzymam kciukasy za pozytywne załatwienie wszystkich spraw.
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Dżisus krajst ;/ że Ty na zawał nie zeszłaś to się dziwię ;p gratuluję spokoju, bo ja pewnie nie powstrzymałabym się od komentarzy i trzaśnięcia choć jedną parą drzwi.
    Do zobaczenia wkrótce :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Tiaaa kocham ten kraj, biurokrację i urzędasów;]

    Mój J. od jakiegoś czasu załatwia sprawy spadkowe i szlag go trafia, bo dostaje info z urzędu, cieszy się, ze coś ruszy, po czym okazuje się, ze to info było błędne, to drugie również a tak w ogóle to nikt nie jest za to wszystko odpowiedzialny itd.itp;] Kocham to...

    OdpowiedzUsuń
  5. taaaa,komputeryzacja, cywilizacja a w urzędach siedzi się nie krócej niż 20 lat temu , a wlasciwie to nawet więcej i częściej:/ podziwiam i tak Twoją cierpliwość, już bym chyba pozapierd.... tam z bombą :///

    Pierścionek masz cudny <3
    i zgrabniutkie paznokiety:)
    ściskam i tulę czule:****

    OdpowiedzUsuń
  6. po dzisiejszym dniu z teściową w domu to ja bym tych urzędników wszystkich pozagryzała :) dzięki Bogu, że ona jeszcze nie jest na emeryturze a urlopu ma ograniczoną ilość ;)

    sówka piękna lakierki też :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz ...zależy kto co lubi :) ja uważam,że warto. Jest ciekawy wywiad z S.Chutnik, artykuł o serialach medycznych i o tym jak nie wpaść w pułapkę wyprzedaży i masę innych :) - myślę,że wywiad z Przybylską i Baką też mogą być ciekawe,ale jeszcze do nich nie dotarłam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. serio? :O NO bardzo chcę :******

    bo wiesz to się naprawdę do tv nadaje, nie wiadomo czy otłuc komuś gębę czy płakać z bezradności czy w końcu zacząć głupawo rechotać ....

    OdpowiedzUsuń
  9. I ja go bardzo lubię :) Mądre role !
    Patrzę właśnie na grę Twoich ...tzn tych z Chorzowa :DDD

    OdpowiedzUsuń
  10. Och kochana znam to, znam! Swego czasu bywałam często w sądach, urzędach skarbowych i innych tego typu, gdzie ZAWSZE jest kolejka, zawsze chcą Cię zabić wzrokiem (i pewnie nie tylko wzrokiem), jeśli ośmielisz się wejść "tylko po formularz"... Szczerze współczuję!

    A trafić trafisz, mapkę Ci wyślemy:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba będą grzeczni, bo póki co mecz bez bramek i bez jakiś specjalnych efektów- czytaj: nuda straszna :DDD

    OdpowiedzUsuń
  12. w banku to mam zawsze miło,ale urzędy...masakra!pamiętam,jak wysoko juz w ciąży będac PANIE(chyba też były kiedyś w ciąży...?) przeganiały mnie chyba z godzinę po piętrach i dusznych pokojach zusu...płakać mi się chciało,było mi niedobrze,no ale kogo to obchodzi..?US tez niemiło wspominam,na szczęście teraz wiekszosć spraw da się załatwić internetowo

    OdpowiedzUsuń
  13. Z Rudy o ile wiem jeździ autobus 39 i tramwaje 18 i 9. Poza tym chyba jeszcze jakiś autobus 146 czy ileś...

    OdpowiedzUsuń
  14. Buuuu... oj będą drzeć ryja ;/ przegrywają na 2 minuty przed końcem meczu :( a kibicuję Twoim ...

    OdpowiedzUsuń
  15. maskara,nie cierpię łazić po urzedach; piękne paznokietki:)

    OdpowiedzUsuń
  16. koszmar...nie dosć,ze człowiekowi serce pęka,to jeszcze ciągle takie przykre sprawy...mam nadzieję,ze szybko je wreszcie rozwiązesz

    OdpowiedzUsuń
  17. właśnie nie dość, że sprawa nie łatwa bo człowiek cały czas przez te papiery sobie przypomina to jeszcze tak człowieka męczą i nie można odpocząć, biedna :*

    a na sówkę się piszę! ;)

    kiedy się widzimy? bo na wrześniowym spotkaniu raczej mnie nie będzie, wolę Katowice ze względu na dojazd i na to, że ewentualnie chłopaki mają co robić :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękny drobiazg....nie ma co się denerwować....tylko cierpliwość Nas uratuje....pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  19. Eh ja mialam ostatnio takie przeganianie w UP a potem w prywatnej firie w ktorej starałam sie o staz na ktory i tak sie nie dostałam....a w dodatku, zle mi wyliczyli druga czesc stypendium za szkolenie, no pionformowałam odpowiednie panie ale co z tego bedzie....

    OdpowiedzUsuń
  20. oj urzędy są beznadziejne... ja od kwietnia idę do US i dojść nie mogę... we wrześniu już będę musiała niestety

    OdpowiedzUsuń
  21. Beti jeszcze pytanie jaki to nr i mark lakieru? pytam o ciemniejszy?


    i jeszcze raz uściskuję na okoliczność wqrwa i stresa:/

    OdpowiedzUsuń
  22. nie martw sie kochana to nasza szara rzeczywistosc... wspolczuje ....

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeśli Cię to pocieszy,mój robi tona odległośc co wcale nie ułatwia sprawy;P

    OdpowiedzUsuń
  24. Ale piękna ta sowa, ja z mężnym jak załatwiałam sprawy firmowe w banku to już nie wytrzymałam i bardzo dobitnie wyraziłam swoje zdanie. Ale jak ktoś się umawia na odbiór gotowych papierów a pan przekłada termin po kilka razy, nigdy nie zadzwoni, że nie są gotowe, no to ...fuck ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  25. pierścionek<3 jeśli lubisz przeglądać modowe blogi zapraszam do mnie:) zachęcam do obserwacji;* http://www.hannnahann.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. oj, załatwianie wszelkich spraw w naszym pieknym kraju jest rozrywką ciekawą ;/
    na pocieszenie dodam tylko, że we włoszech jest z tym o wiele gorzej ;)) (ale panowie urzędnicy wyglądają o wiele przyjemniej)

    OdpowiedzUsuń
  27. O w mordę! Ale miałas przeprawdę. nie zazdroszczę. A w tym banku to ja bym prosto do kierownictwa poleciała. To jakaś masakra.
    A co do US to z tymi się nie wygra. Ograbili moja mamę, gdy ta sprzedawała mieszkanie. Straszne to było oszustwo z ich strony. Co potwierdziło także biuro nieruchomości, które uczestniczyło w transakcji. Mama się odwoływała (chodziło o podatek od sprzedaży czy jakoś tak) ale oczywiście zostało odrzucone. Ale jak mogło być inaczej skoro odwołanie rozpatrywał ten sam US?

    OdpowiedzUsuń
  28. Eee...ale mnie nikt nie chce to się nie mam gdzie wyprowadzić ;(
    Książki z reguły są lepsze, choć zdarzają się dobre ekranizacje :)))

    OdpowiedzUsuń
  29. Same emocjonalne niedorozwoje i popaprańce ;/

    OdpowiedzUsuń
  30. I to jest wbrew rachunkowi prawdopodobieństwa żebym to ja na wszystkich trafiała ;p

    OdpowiedzUsuń
  31. no to niemiła urzędowa przeprawa :/
    dziękuję czuję się.....no w miarę dobrze :D 10 dodatkowych kilogramów da się juz odczuć :P

    OdpowiedzUsuń
  32. Byleby miał mieszkanie ... albo przyczepę choć jakąś ;p ;p ;p

    OdpowiedzUsuń
  33. A no widzisz. Prosiłam siostre zeby wzięła na tego 16 wolne, ale ona tak kombinowala zeby ten dzien wykorzystac ze swoim facetem ktorego tak zdzierzyc nie moge jak nie wiem co, i mnie wyrolowała. Ale ja jestem pamietliwa, i juz miekkiej dupy miec nie bede!!! Nie lubie jak mnie ktos tak robi w bambuko

    OdpowiedzUsuń
  34. Beti ja mialam taki problem zeby przez żyrardow wyslac wniosek o dowod do wro ze to sie opisac nie da, az w koncu moja mama wpadła do urzedu i narobila takiej afery ze myslalam ze na straznicy wyprowadza, dzwonili do wojewody mazowickiego!!!!! i w koncu okazlo sie ze spoko luz da sie zalatwic a ja grzecznie chodzilam prosilam i nic cała sprawa trwała ponad dwa miesiace... z prawo jazdy było to samo..no moze bez takiej awantury ale ile telefonow i pism musialam napisac ze by mi wydali tutaj to koniec swiata teraz znowu problem z becikowym :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Spokojnie,nie mam dość tego pytanie,hehe:)
    Czuję się ok,nawet mdłości powoli przechodzą:)Ale nadal ciągle chce mi się spać:((

    OdpowiedzUsuń
  36. nagroda Ci się należała, bez wątpienia! :)
    Sama zresztą dostaję białej gorączki, kiedy muszę coś załatwić w instytucji państwowej. Ktoś w końcu musi zrobić z tym porządek, bo tak się żyć nie da!

    OdpowiedzUsuń
  37. oj coś ja wiem na ten temat. w US zmieniałam dane jakiś tydz temu. nie pamiętałam dokładnej daty zmiany adresu, gdzie pan na to "no to ja nie wiem..." to ja jemu, to trudno, moja wiena, nie wiedziałam że potrzebna będzie dokładna data, przyjdę drugi raz. mają mnie póxniej ścigać za niezg danych to ciul. ale nie, pana oswieciło"no ale przeciez nie zmienia pani US tylko dane, niech pani wpisze przybliżoną datę". to po chuja kręci zamiast odrazu to powiedzieć to nie. ja to i tak opisuje w skrócie...ahh i jeszcze wyciągnęłam kalendarzyk, koleś się wkurzył(o co?) "no niech pani wpisze jakąkolwiek!!" a ja jemu:P "nie chciałabym wpisac niedzieli":P''' ale wszędzie jest tak samo...nie chce mi się opisywać jak dowiadywałam się o L4 gdzie lepiej w krusie czy zusie, bo mnie nerwy telepią...

    OdpowiedzUsuń
  38. Znam to...koszmar w najczystszej postaci!
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń