niedziela, 3 lutego 2013

Nie miała baba kłopotu...

...wymyśliła malowanie "salonu". A potem, zachłanna istota, poszła za ciosem i "dołożyła" sypialnię.
W gruncie rzeczy samo malowanie to pikuś czy tam inszy mały browar, chodzi o to, że malowanie poprzedziło "drapanie" ścian i położenie gładzi. A kto to przeżył ten wie, o jakim "syfie" mowa. Pół biedy, gdy robi się to w pustym mieszkaniu, które potem w miarę prosto doprowadzić do porządku. Ale jak się ma w mieszkaniu wszystkie meble, sprzęty, setki książek, płyt, notesów, puszek, drobiazgów, drobiażdżków, dupinek, duperelek, pierdołek, durnostojek, kurzołapek i tony innego, niezbędnego do życia barachła, to sprzątanie jest koszmarem, zwłaszcza gdy piszącej te słowa daleko do perfekcyjnej pani domu.
Najgorsze jednak jest to, że ten cholerny pył nie tylko osiadł na wszystkim (i to mimo owinięcia chałupy w kilometry folii), nie tylko wcisnął się we wszystkie możliwe dziury i otwory, ale także skutecznie zaćmił mnie umysłowo. I w stanie owego zaćmienia (napisałabym "zapylenia", ale mogłoby to zostać opacznie zrozumiane) pojechałam do Castoramy i drogą kupna nabyłam farbę do sypialni (ta do salonu, którego malowanie zostało zaplanowane wieki temu, już wcześniej została kupiona).
Gdy małż, uzbrojony w oprzyrządowanie będące połączeniem odkurzacza z rozpylaczem ( wyglądał jak faceci z "Pogromców duchów") zaczął malowanie, ja poszłam do sklepu. A po powrocie omal nie padłam w drzwiach sypialni w pozie Rejtana, rozdzierając na sobie szaty. Coś, co na sklepowym próbniku wyglądało jak przybrudzony, złamany szarością wrzos na żywo prezentowało się jak wściekły a nawet wścieknięty amarant. Nie, żeby nieładnie, ale tak jakoś - zupełnie nie "po mojemu".
Na moją nieśmiałą sugestię, by może kupić jakąś inną farbę małżonek przybrał samoczynnie barwy wojenne, czyli upodobnił koloryt oblicza do świeżo pomalowanej ściany, więc odpuściłam w obawie, że trzaśnie mi chłopina na zawał albo inszy wylew.
Teraz liczę choć na to, że ognisty kolor ścian przełoży się na ogniste noce w sypialni, budząc w nas, staruszkach, dzikie wściekłe żądze;)
Miłego tygodnia:)

34 komentarze:

  1. To jest naprawdę Twoja ściana? Kolor ładny, sama mam sypialnie w intensywnym kolorze i już się cieszę na te upojne turkusowe noce:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha no to poszewkę mam podobną:) A tak poza tym, może nie będzie tak źle w połączeniu z meblami i dodatkami? Co z tego, że intensywnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale za to jaki efekt..świetny kolor :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolor fajny i tak jak napisała Amolko1, że w połączeniu z resztą nie będzie tak źle :)

    OdpowiedzUsuń
  5. no piękny kolor a co czasami nie chcemy tak jak ma być może to jakieś przeznaczenie...

    OdpowiedzUsuń
  6. I to najważniejsze, że Ci się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Eee tam, kolor jest fantastyczny! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. hahahah uwielbiam czytac te twoje historyjki z doza humoru !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaha, jesteś boska. Świetnie piszesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi też zachciało się malowania :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolor fajny i te obietnice upojnych nocy na pewno na dobre wyjdą. ;)))

    OdpowiedzUsuń
  12. coś jest nie tak z próbnikami bo syn kupił farbę która zamiast delikatnego brązu wyszła prawie czarna, też mają w sypialni.
    Mnie by tak intensywny kolor doprowadził do ciężkiej bezsenności

    OdpowiedzUsuń
  13. Miałam pytać właśnie wczoraj gdzie Cię wcięło,ale już wiem:))) Kolor może wcale nie będzie taki zły-ja mam czerwony w korytarzu i jest super! I chętnie bym go dała jeszcze w salonie:)
    A Raczkowskiego ledwie zaczęłam i jakoś wszystko mi przeszkadza w dalszym czytaniu:/ Ale całkiem niezła była na tyle na ile przeczytałam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. oj,pył to masakra....z powodu tego bałaganu,o którym piszesz wciąż odraczamy remont łazienki...
    Beti,masz puszkę jacobsa?
    tak,T sama wymyśliła pająka,zastanawiałam się,jak go zrobić,aż mi ten strój wpadl w oko w necie,doszyłam tylko nóżki i juz;) była przeszczęśliwa;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj znam ten ból, my planujemy samo malowanie pokoi naszych. Otórz planujemy złe to słowo na to co zastałam sobotniego wieczora kiedy byli u nas znajomi w pokoju naszym i dziecka. Mania postanowiła dać upust swojego utalentowania i jak nigdy tego nie robiła mazała ściany kredkami!!! Oż w mordę, nerwica mnie wzięła, mąż oczywiście zajadle bronił córki, tak nawrzeszczałam na obojga, monolog zakończyłam kwitując że obojgu z kieszonkowego trącam na malowanie! A malowaliśmy se mieszkania równy rok temu :/

    OdpowiedzUsuń
  16. Poprawilas mi zepsuty przed godziną humor... :)

    OdpowiedzUsuń
  17. nic nie godom;)
    dokup tylko taka różową piżamkę na 14. i normalnie wkomponujesz sie w tło;p

    nt. pyłu po szlifowaniu sie nie wypowiadam, nt. samego szlifowania też- W. ma obsesję, on musi mieć głaaadko, u nas ten etap trwa tygodniami

    OdpowiedzUsuń
  18. heheheh powinnaś pisać częściej !!!! poprawiasz humor!

    OdpowiedzUsuń
  19. ja pyłu w domu przez kilka tygodni nie mogłam uprzątnąć,to był koszmar...ja miałam mieć na korytarzu piaskowy żółty a po otworzeniu puszki ukazał się wściekły żółty...na szczęście szybko spłowiał:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Uwielbiam książki Flagg,jest rewelacyjna:)Uwielbiam zwłaszcza "Boże Narodzenie w Lost River",czytałaś?
    "Pewnego dnia"też już czytałam-bardzo mi się podobało:)
    Dzisiaj właśnie przyszedł do mnie "Trafny wybór"-czeka na przeczytanie:)

    OdpowiedzUsuń
  21. a w salonie jaki kolor...?
    to ci doślę dwa opakowania od kawy,ja się poddaję,u mnie nikt takiej kawy nie pije;)) a puszka fajna?

    OdpowiedzUsuń
  22. a teraz z kawa w komplecie są kubki w podobnej szacie graficznej,co puszki,widziałaś?

    OdpowiedzUsuń
  23. Też bym się po końsku, a nawet po ludzku cieszyła, gdybym sobie poużywała!

    OdpowiedzUsuń
  24. A prawda jest taka, że koń się po prostu "wykopyrtnął" na zakręcie:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ładnie!
    U moich rodziców jakoś podobnie jest .... ;)
    Do zobaczenia już niedługo!

    OdpowiedzUsuń
  26. ja tu już mam uszykowany taki kostiumik na sobotnią gorącą noc :DDD z papci wyleci jak zobaczy ;p

    OdpowiedzUsuń
  27. Beti !!! Ty rozpustnico !!! :) rozbawiłaś mnie tym tekstem do łez ! :)))
    ach ... a my za tydzień z kawałkiem się widzimy !!! juhuuuuu ... :****

    OdpowiedzUsuń
  28. Tym razem przyjeżdżam hardcorowo ;p tylko na spotkanie :D

    OdpowiedzUsuń
  29. A no trochę boli. Poszłam dziś w końcu do lekarza, posłała mnie na ostry dyżur na prześwietlenie i nic nie wyszło. Nie ma się do czego doczepić, lekarz powiedział.

    OdpowiedzUsuń
  30. Z ortopedą dyskutować nie będę:) Zdjęłam dziś opaskę i mam zamiar się zregenerować przez weekend.

    OdpowiedzUsuń
  31. ale poważnie uczulona jesteś czy sobie jaja robisz ;)))

    OdpowiedzUsuń
  32. Tego nie czytałam,ale czytałam opis i z tego co widziałam to nie jest czasem to samo co "Boże Narodzenie w Lost River"?
    Udanego weekendu:)

    OdpowiedzUsuń
  33. zajebisty " oczojebny " kolor :) mam nadzieje że w rzeczywistości jest delikatniejszy bo ja mając taki w salonie bym chyba oszalała :)

    OdpowiedzUsuń