piątek, 21 stycznia 2011

Amerykański sen;)

Odkąd pamiętam, uwielbiałam czytać. Niemal zawsze, niemal wszystko i niemal wszędzie. W szkole na przerwach ( a bywało, że i na lekcjach), w domu do późnej nocy ( bywało, że z latarką pod kołdrą; czego zaniechałam, odkąd odkryłam, że pod kołdrą, z latarką lub bez, można robić ciekawsze rzeczy), w autobusie, w tramwaju, w wannie ( kiedy jeszcze miałam wannę, pod prysznicem jakoś nie wychodzi, nie czytanie w każdym razie) oraz na zupełnie innym oprzyrządowaniu łazienkowym, w pracy, na wakacjach, w zdrowiu i chorobie;)
Czytając, przenoszę się w inne światy, poznaję miejsca, ludzi, przygody, emocje, zwyczaje, potrawy...
Do dziś pamiętam, jak wiele lat temu w jakiejś książce, której akcja toczyła się w USA, przeczytałam, że ulubionym przysmakiem bohaterki były ciasteczka Oreo. Potem znalazłam wzmianki o tych ciastkach w jeszcze kilku książkach. Kultowe te ciastka na długo rozpaliły moją nienażartą wyobraźnię. Myślałam - co to? Jak smakuje? Jak wygląda? Czy kiedyś będzie mi dane zakosztować tego amerykańskiego marzenia?
W swej wyobraźni postawiłam te ciasteczka na jakimś niedostępnym słodyczowym piedestale:)
Dziś, po wielu latach od przeczytania tamtej książki, zobaczyłam Oreo w sklepie.
Najpierw przez 5 minut gapiłam się z niedowierzaniem i ledwie skrywanym ślinotokiem na sklepową półkę, potem zgarnęłam paczkę i w podskokach, niegodnych podeszłego wieku mego pognałam do kasy, zapominając o reszcie zakupów ( dzięki czemu małż dostanie na kolację kanapki skąpo obłożone nędznymi resztkami podeschniętego dziurawego Radamera).
Natychmiast po powrocie do domu przystąpiłam do konsumpcji. I...no, cóż, rozczarowałam się nieco. Bo owszem - efektowne i smaczne, ale - na litość wszystkich cukierniczych bóstw - to tylko zwykłe markizy. No, niech będzie, że arystokratki, ale szczerze mówiąc, jadałam już lepsze.
Jak widać, uległam zgubnemu złudzeniu, że w Ameryce wszystko jest lepsze, większe, ładniejsze, smaczniejsze, w ogóle naj i super i ekstra;)
Ech, amerykański sen...

Słodkiego weekendu:*

49 komentarzy:

  1. a widzisz.. ja czytać nie lubie :P a oreo nie jadłam mimo, że miałam okazję wiele razy :)
    a co do ameryki. ja jestem zdania, że właśnie wcale nie takie najlepsze rzeczy tam sa :P

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja jakos nie marzylam o amerykanskim jedzeniu, mam znajomych ktorzy mieszkaja tam od okolo 5 lta jednego czego im tam barkuje naszego jedzienia. Tam wszystko jest sztuczne nadmuchane, tluuuuuuuuuuuuuuuuuuste. No moze nie cala ameryka slynie z takiej kuchni i takich smakow ale wiekszasc. Oni mieszkaja w NY wiec tam to o grzadke zapewne ciezko...

    Ja dzisaij znowu upieklam muffiny :D wyszly pyszniutkie, wyszperalam dobry przepis i z mojej formy wyszlo 24 sztuki w tym 12 tylko z bananem i posypka czekoladowa a drugie z dziewicza w wykonaniu moim kruszonka i bananem. Jutro wkleje wynik wypiekow, bo zapewne zostanie tylko zdjecie do jutra. No i powiem a nawet sie przyznam wypiek dla slubnego bo na NK uswiadomili mi ze ma dzis urodziny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. http://slodkowytrawnie.blox.pl/strony/muffinki.html a to link z przepisem polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mnie książka musi kupić abym się wciągnęła, np. Zmierzch jednym tchem, ale ostatnio nic nie czytam, czas :(

    Oreo, nie widziałam nie słyszałam, a to z kokosem jest?

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja właśnie dzisiaj widziałam ich reklamę w telewizji i też pomyślałam, że może je kupię przy najbliższej okazji, bo w reklamie oczywiście przedstawiają je jako 'niebo w gębie' ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja czytałam w geografii. Oczywiście we wszystkich tych miejscach które wymieniłaś też, ale najczęściej w geografii.
    Po prostu, oficjalnie się uczyłam i nie można mi było przeszkadzać. Wpadłam jak książka która czytałam miała zdecydowanie większe gabaryty niż podręcznik i bezczelnie wystawała z okładek;)

    OdpowiedzUsuń
  7. widziałam dzisiaj reklamę i się zastanawiałam, co to za nowości znowu wymyślają. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. slyszalam o nich ale nie mialam okazji skosztowac. czykolwiek najlepsze sa domowe ciacha ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja uwielbiam Cię czytać :)))
    Zostałam dziś intelektualnie zgwałcona na wykładzie z biostatystyki ... w połowie już nic do mnie nie docierało,a ponieważ na wykładzie było aż 3 sztuki osób (w tym ja), musiałam silnie walczyć z opadającą głową i powiekami ... Nie mam siły nawet myśleć o jedzeniu ...a jutro intelektualnej przygody ciąg dalszy ;/ trzeci tydzień z rzędu ;/ blehhhhhh ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale za to jak fajny był moment, gdy je zobaczyłaś, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. oj, ja też czytam wszędzie, a że mam wannę to i w wannie :) ale tylko swoje książki, cudzych nie wezmę ze sobą do wody... chyba, że mi się nie chce, to nie czytam wcale...

    OdpowiedzUsuń
  12. myślę,ze nasze polskie oreo niewiele mają wspólnego z oryginałem;))

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja mimo wszystko nadal marzę o podróży do Nowego Yorku:)
    Gdzie te ciastka nabyłaś??
    Miłego początku weekendu:*

    OdpowiedzUsuń
  14. Heheh, a sister je uwielbia;)). W Grecji też je można kupić, pamiętam, że je specjalnie siostrze przywoziłam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Z tym czytaniem ,też tak mam ,mogę czytac właściwie wszędzie ,ale tak jak napisala Magdalena, mnie również ksiązka musi wciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  16. oreo jadły bohaterki seksu w wielkim mieście;)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Ok, ale mnie od razu się z SATC skojarzyły;) a gdzie te słodkie cuda dorwałaś?

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja ich jeszcze nigdzie nie widziała,ale jak tylko dojrzę to kupię:)
    One są z kokosem??

    OdpowiedzUsuń
  19. To według opisu powinny być smaczne,hehe;)
    A mąż nic nie mówił,że ma taką ubogą kolację??

    OdpowiedzUsuń
  20. A przeważnie tak bywa,ja też tak miałam z kilkoma rzeczami,heh.
    To dobrze,że Ci się upiekło i małż głodny nie chodzi:D

    OdpowiedzUsuń
  21. Mi za to smakowały słodycze przywożone kiedyś z Niemiec przez siostry przyjaciółkę. Zajadałam się nimi kiedy miałam okazję, potem ona już wyjechała tam i nie miałam okazji. ;) Z Ameryki natomiast pamiętam ciastka z puszki przysyłane przez ciocie. I zawsze wydawało mi się że nasze krajowe są o niebo lepsze. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jem kochana jem, zmuszam się bo inaczej pewnie bym się przewróciła. Jęczę dziś niemiłosiernie. ;)))

    OdpowiedzUsuń
  23. Mnie tez one jakos nie powalaja. duzo lepiej wygladaja niz smakuja:)

    OdpowiedzUsuń
  24. W takim razie ja też muszę ich spróbować i sama ocenić :) Lubię nowości smakowe!

    OdpowiedzUsuń
  25. amerykański sen pękł jak bańka. Ale co tam słodkie zawsze smaczne :)

    OdpowiedzUsuń
  26. jestem w nim zakochana :) zobaczymy co bedzie dalej hehe

    OdpowiedzUsuń
  27. ee a ja nie mam takiego podejścia do tego co amerykańskie... przeciwnie. ale chciałabym tak kiedyś polecieć na chwilę.

    i ja miałam kiedys z czytaniem tak samo - wiecznie zaczytana i w każdej sytuacji, pożerająca książkę za książką... teraz jakoś mi się to zmieniło...

    OdpowiedzUsuń
  28. próbowałam Oreo 2 lata temu i wtedy bardzo mi zasmakowały, jednak jadłam lepsze markizy (choćby te orzechowe na wagę ze sklepu za rogiem).

    OdpowiedzUsuń
  29. ..no tak...Amerykński sen...ja tam jak już jem słodkości to nasze polskie...pozdrawiam i miłego weekendu życzę!

    OdpowiedzUsuń
  30. uwielbiam Cię czytać Beti, piszę to po raz kolejny! :)) Ja oreo nie próbowałam, ale czytam, że nie mam bardzo czego żałować :)

    OdpowiedzUsuń
  31. a samopoczucie wczoraj pozytywne było ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. u mnie też się pojawiły,i owszem zjedliśmy ale bez rewelki;]
    :***

    OdpowiedzUsuń
  33. bardzo mi się podoba,ja się nei znam ale wygląda jakby było wydrążone w korze ,cudo, po prostu cuuudo,wiesz że ja żem zakochana w tych M cudach:))):******

    OdpowiedzUsuń
  34. Haha przynajmniej chociaż na chwilę się uśmiechnęłam czytając Twój wpis :-) dzięki :* Ja za markizami nie przepadam, więc pewno nawet jednego ciasteczka bym nie zjadła :-)
    Ja kiedyś też tyle czytałam,dosłownie kilogramami książki z biblioteki wypożyczałam, teraz czytam, ale już mniej....niestety...

    OdpowiedzUsuń
  35. O jaaaaaaaaaaaaa gdzie je kupiłaś???? Uwielbiam Oreo!!! W Stanach je po prostu pochłaniałam, potem kto tylko mógł to mi je wysyłał! Uwielbiam!!! I nie waż się mówić, że to zwykłe markizy!!! To potwarz jest!!! :)))

    OdpowiedzUsuń
  36. "szybko się robi....." :O :O no dopsz.....
    :********

    OdpowiedzUsuń
  37. U mnie też po amerykańsku ... zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  38. wiesz, ja kocham brownies i ten zapach mi je przypomnial, jest słodkie, no, ale jak to ciasto;)

    OdpowiedzUsuń
  39. hmm, coś bez składu i ładu napisąłam chyba.

    OdpowiedzUsuń
  40. No to teraz będę pewnie biegać po spożywczakach i szukać:)))

    OdpowiedzUsuń
  41. ach te książki to dopiero nałóg :)
    a ciasteczek nie spotkałam ale to pewnie dlatego że od kilku dni nie ruszam się z domu :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Z czytaniem mam tak sami!!:) Co do wyprowadzki to chcę poodkładać kasę ( jakąś;), bo są marzenia pewne, więc zaciskam zęby i mieszkam. I mi źle.

    OdpowiedzUsuń
  43. markizy jak markizy ale jaką mają reklamę;)

    OdpowiedzUsuń
  44. ja o tych ciasteczkach ani nie czytałam ani ich nie widziałam. Szkoda, że sie zawiodłaś.. tyle lat były u Ciebie number one ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. A ja od dłuższego czasu toczę bój z moim zamiłowaniem do słodyczy i na razie wygrywam :) jedyne, na co sobie pozwalam, to gorzka czekolada i kawa, bo bez niej ani róż ;)

    OdpowiedzUsuń
  46. Beti a kartki ode mnie też??:) ps paczka już leci

    OdpowiedzUsuń
  47. Eee, ja pewnie też niedługo skapituluję, bo wyposzczona jestem niezmiernie, a nie mogę obojętnie przejść obok czekoladek i innych słodkości ;)

    OdpowiedzUsuń
  48. chyba za dużo siedzę w domu i myślę :) ale juz jest lepiej . Wróciłam właśnie ze spotkania z Anią Marią i czuję się o niebo lepiej . Tego mi było trzeba
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń